03 Lut Singet dem Hern
Chyba każdego nawiedza ta obezwładniająca myśl – po co mi to wszystko? Stres, niepewność, wystawianie się na krytykę. Nieustanne poszukiwanie połączone ze świadomością braku ostatecznej odpowiedzi. Rozgryzanie, rozdrabnianie, później łączenie na nowo od podstaw. Kumulacja wiedzy i przekonań. Odpowiedzią na pytanie „po co”, jest – euforia. Niewyjaśniona, czysta radość i poczucie miłości oraz spełnienia, tuż po wybrzmieniu ostatniego akordu. Dotarliśmy. Wytyczony wcześniej szlak, okazał się bardziej czarujący niż opis w przewodniku. Usłyszeliśmy na nowo doskonale znany nam utwór. Poczuliśmy, że stwarzamy coś z niczego. Zachwyca mnie fakt, że każdy słyszy inaczej. Kontrapunkty, myśli przewodnie, idee – niby te same, a wyrażają zupełnie inną treść. Mamy podobną wiedzę i warsztat, a jednak symfonia symfonii nie równa! I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o aspekty emocjonalne, o aktywność, pełen żaru sposób wykonania. One wprawiają w życie przepis muzyczny podany nam przez kompozytora. W kuchni również z tego samego przepisu powstają diametralnie różne potrawy. Chodzi raczej o to czy korzystając z recepty, kierujemy się własnym smakiem. Tym co jest niepowtarzalne. Nasze. Upragnione. Słyszymy inaczej, choć relatywnie, tkanka dźwiękowa jest identyczna. Cudowny dar, bez którego żadne dzieło sztuki, nie miałoby mocy przemieniania rzeczywistości wewnętrznej i zewnętrznej. Potężna przemiana w odbiorze muzyki zachodzi tylko poprzez przełamanie obaw związanych z zaangażowaniem. Jestem tu i teraz. Stwarzam świat. Nasz świat. Siadając do instrumentu muszę odrzucić wszystkie tak drobiazgowo poszukiwane szczegóły, założenia, miliony wskazówek i przemyśleń. Wbrew pozorom w wykonaniu koncertowym, to one zagradzają drogę łączącą nas z Jaźnią. To tak jakbyśmy próbowali żyć w związku małżeńskim, kierując się tylko i wyłącznie regułami wyczytanymi w gazecie zajmującej się parapsychologią. Nie ma nas. Są tylko wyuczone zachowania. Przyswojone, wdrukowane przekonania, które nigdy nie zastąpią czułości, zrozumienia … obecności. Zakochujemy się bez planowania. Pieścimy, bez listy zadań do wykonania. Jesteśmy. Podążamy za intuicją. Nawet najbardziej pietystyczne odczytanie przekazu nutowego, nie gwarantuje uzyskania odpowiedniego przekazu. Zapis muzyczny bowiem nadal nie reprezentuje wszystkich aspektów artystycznych wykonywanego utworu. Gdyby tak było, rola muzyka – instrumentalisty ograniczałaby się wyłącznie do poprawnego zaprezentowania wskazówek kompozytorskich. Wszelkie niuanse, niedopowiedzenia, stanowią centrum poszukiwań koncertującego muzyka, który w interpretacji stara się odnaleźć wspólną płaszczyznę emocjonalną między nim samym, kompozytorem, a odbiorcą. Słuchając dźwięków które wydobywa, może szczęśliwie zatonąć w oceanie przekazywanych emocji. Wznosi się na poziom, w którym znika strach przed porażką, niedoskonałością. Irracjonalne przekonanie o tym, że musi podążać wypracowaną wcześniej ścieżką nie blokuje już jego kontaktu z muzyką. Nie przewiduje co się stanie. Nie przeżywa przypadkowych uchybień. Stoi ponad zniewalającą materią. „Dzieci często śpiewają kiedy są same, kiedy w nocy swojego życia czują się samotne, kiedy zostają opuszczone przez rodziców. Śpiew stanowi dla nich terapię. W ten sposób kontaktują się z innym światem, światem radości i wewnętrznego spokoju. Śpiewem odgraniczają się od negatywnego hałasu otoczenia, a we własnym sercu czują radość, której nikt nie może im odebrać.” /A. Grun/. Muzykowanie zawiera w sobie spory pierwiastek dziecięcego, intuicyjnego pojmowania świata. Składa się z fantazji i kreatywności. Wolności i chęci podążania za wewnętrznym głosem. W świecie dziecka nie ma miejsca na znaki ostrzegawcze. W zamian za to, istnieje ta niepohamowana chęć stwarzania oraz słyszenia siebie samego. Przekonanie o tym, że to co kreuje jest dobre i piękne. Z tej czystości intencji płynie ogromna moc, której nie dotykają kanony stylistyczne i morderczy krytycyzm. Pozostają tylko miłość i euforia, które wypełniają ocean dziecięcej wyobraźni. Muzyka powstała po to, by przeglądając się w niej, każdy mógł odkryć dziecięcą pasję i naturalność…