pRzEłOm

pRzEłOm

Zawsze pociągało mnie rozumienie historii jako piramidy zdarzeń, tworzących konstrukcyjną całość, doskonałą w swym tragicznym sensie. Każda kolejna warstwa egzystencjalnej karty wspomnień, zbudowana jest na fundamentach społecznych uwarunkowań dziejowych. Idee ścierają się ze sobą, walcząc o prymat w kreowaniu rzeczywistości, podlegającej w ogromnej mierze kreatywnej myśli jednostki. Oczywiście lubimy systematyzować wiedzę, ustalać hierarchię, umawiać się na ramy czasowe w których dozwolone są konkretne trendy. Łatwo nam postawić jednych po prawej, drugich po lewej stronie barykady epokowej. Jednak zdrowy rozsądek karze nam przyglądać się bliżej okresom przejściowym w historii. Doskonałą pożywką do takiej analizy staje się czas przemian społecznych – czas między klasycyzmem, a romantyzmem w sferze sztuki. Celowo nadmieniam aspekt historyczny, związany z rewolucją francuską. Zmiana stosunku mitologicznej dominacji sił boskich, kreujących struktury moralne świata XVIII wiecznego, ustępują miejsca przeżyciom jednostki, stanowiącej w I pół XIX wieku lustro świata zewnętrznego. „Wolność prowadząca lud na barykady”, „Samotny wędrowiec” ukazują nam romantyczna postawę człowieka, będącego ucieleśnieniem życia we wszystkich jego aspektach. Swoista historia pisana przez każdego z osobna, wchodząca w skład „podręcznikowej wiedzy datowej”. Taki świat łączył kompozytorów, twórców „starego” i „młodego pokolenia”,  jak powiedzielibyśmy dzisiaj. Ikoną tych przemian w muzyce stał się oczywiście Beethoven, poszukujacy idealnych struktur poza schematem klasycznych wzorców. Jego znajomość z Mendelssohnem jest dla mnie najważniejszą wskazówką interpretacyjną sonat Bartholdy’ego. Jak wielki był wpływ „klasyka wiedeńskiego” na młodego twórcę, rozpoczynającego swą artystyczną przygodę? Dlaczego ich świat idei był tak nierozerwalnie ze sobą złączony? Oczywiście Mendelssohn podążał za swoim idolem w strukturach czysto formalnych, co słychać zwłaszcza w symfoniach „Szkockiej” i „Lobgesang”. Jest jednak coś bardziej przejmującego niż techniczne założenia. Duch epoki wczesnego romantyzmu nasycony jest nadzieją w humanizm, w nieograniczone możliwości rozwoju rodzących się postaw obywatelskich. W muzyce objawia się to niesamowitymi rozwiązaniami w budowie formalnej, w której prymat wiodą indywidualne przekonania kompozytoreskie. Podobnie jak u Beethovena, każda Sonata ma własną, niepowtarzalna konstrukcje, służącą nadrzędnej treści dzieła. W zasadzie w żadnej z nich nie znajdziemy tradycyjnej formy sonatowej, uszeregowanej według reguł klasycznych. Pozostaje tylko zasada kontrastu determinująca pozostałe czynniki utworu. Skoro Mendelssohn podąża za Beethovenem w kierunku indywidualnych pomysłów formalnych, warto zwrócić uwagę na wskazówki wykonawcze, które napotkamy w partyturze- zwłaszcza znaki artykulacyjne. Nie ulega wątpliwości, że Mendelssohn używa tego komponentu dzieła w sposób klasyczny, wynikający wprost z barokowej „mowy dźwięków”. Krótkie motywiczne łuki pozwalają uzyskać dynamiczny przekaz utworu, zbliżony do XVIII wiecznej praktyki wykonawczej. Żywa, plastyczna fraza, powstająca ze znaków „interpunkcyjnych”, uwypukla ogromny ładunek ekspresyjny, którym przesiąknięta jest cała twórczość Mendelssohna. Pierwsza połowa XIX wieku różni się pod tym względem od późniejszego neoromantyzmu. Lepiej widać to w literaturze, gdzie romantyczną porywczość zastępuje pozytywizm. W muzyce często brakuje nam tego wyraźnego rozgraniczenia, choć świat po „Wiośnie Ludów” niewątpliwie się zmieniał. Mendelssohn w materii filozoficznej buduje swe przekonania na Goethem, z którym o dziwo, także miał możliwość się zaprzyjaźnić. Fascynujące jak ten młody wówczas mężczyzna, odnajdywał się w obecności dojrzałego twórcy, autorytetu. I właśnie z tego poszanowania dla tradycji wyrasta barwna twórczość Mendelssohna. Nie bez powodu Beethovena nazwano romantycznym klasykiem, a Mendelssohna… klasycznym romantykiem. Warto poszukiwać tej synergii, inspirującej nas do głębszego rozumienia sztuki wczesnego romantyzmu. Coraz częściej spotykane wykonania Mendelssohna na instrumentach z epoki oraz z duchem poetyckiej motywiczności, pozwalają nam uchwycić polifoniczną wielopłaszczyznowość dzieła, tak charakterystyczną dla muzyki niemieckiej w ogóle. Pytanie o znaczenie tej twórczości w kontekście naszych czasów, pozostawiam narazie otwarte…choć podobnie jak wtedy idea równości i braterstwa, zaczyna przegrywać z nacjonalistycznymi emocjami.