21 Paź Premier Ton
Nie patrz wstecz. Pryzmat w muzyce ma znaczenie. Niech przestrzeń wypełnia się paletą barw. Niespiesznie. Daj się zasłuchać. Wyjdź z więzienia przekonań i porywczych osądów. Stań w pozycji obserwatora. „Niezależnie od tego, jak bardzo więzienie jest pozłacane, i tak pozostanie ono więzieniem – odrażającym, pozbawionym powietrza i słońca, być może pełnym słodkich snów i masek połyskującej ideologii. Mimo, że może pozwolić na przeżycie, pozostaje zawsze tylko więzieniem. Więzieniem dla ducha, dla zastraszonej i drżącej natury…” /K. Charamsa/. Nasze małe więzienia karmią się lękiem przed własną kreacją, przed odpowiedzialnością, przed konfrontacją ze światem zewnętrznym. Myśleliśmy przez ponad pół wieku, że będziemy mogli posiąść całą wiedzę i zgodnie z jej prawidłami odrestaurować zastane dzieła Bacha, Mozarta i wszystkich po drodze zapomnianych. Odnowa wskazywała prostą drogę do wyimaginowanego ideału, jakim była wierność prawdzie historycznej. Was ist warheit? – pytając za piłatem. Czymże jest ta prawda? W Ewangelii wg św. Jana czytamy, że prawda nas wyzwoli, jednak w tym przypadku przekroczyliśmy granicę zniewolenia. Nieodzownym bowiem paradygmatem prawdy jest jej poszukiwanie. Otwarcie się na możliwość zadawania pytań. Zaakceptowanie braku odpowiedzi. Przyzwolenie na podskórne, intuicyjne odczuwanie pulsu świata, na transcendencję w sztuce. Żaden prosty, sprawdzony przepis nie staje się drogowskazem na wieki. Ot, kolejny punkt, etap w poszukiwaniach. Zdobywanie kolejnych szczytów, które nigdy nie staną się celem. Co dzieje się gdy muzyka wpada w sidła segregacji i uproszczeń? Dokładnie to samo co z religią i wiarą: traci swój niewytłumaczalny pierwiastek mistyczny. Gdy sól straci swój smak, czymże ją posolić (Mt 5, 13)? Gdy wykonawca odmawia sobie podstawowych atrybutów swojej muzycznej egzystencji, bazujących na intymności, emocjonalności, wyobraźni, a więc na cechach indywidualnych, dzięki którym mówimy o Chopinie Zimermana, Liszcie Marthy czy Bachu Gardinera, na czym będzie polegał sens jego prosperowania? Na niemiłosiernym odtwarzaniu? Na galopie z szeroko zamkniętymi oczami? „Nagrywanie dźwięku, udźwiękowienie filmów i wideo czy ściąganie plików mp3 z Internetu przewartościowały nasze słuchowe myślenie” /Richard Cullen Rath/. W świecie u progu epoki sztucznej inteligencji, muzyka w sensie technicznym, wykonawczym, a nawet w aspekcie szczegółowej realizacji wskazówek kompozytora będzie mogła zaistnieć bez ingerencji wykonawcy. Przykładem jest częstokroć dzisiejsza muzyka filmowa, rozrywkowa, w której partie instrumentalne powierzone są samplom, doskonale i tanio realizującym kolejne nagrania. W przyszłości pozwoli to idei czystej muzyki osiągnąć swój zamierzony cel. Cel eliminacji zbędnej egzaltacji artysty, którego interpretacja zaciemnia fasadę kompozycji. Pozostanie tylko odbiorca. Podobnie jak w przemyśle, rolnictwie i wielu dziedzinach życia, które dzięki lub poprzez rozwój odwróciły piramidę konstrukcyjną społeczeństwa kładąc większy nacisk na handel i popyt niż produkcję. Na tą drogę wkraczaliśmy stopniowo, eliminując typowo ludzkie aspekty wykonawstwa muzycznego. Rozwój techniki pozwolił nam dziś na stworzenie nagrania idealnego nawet ze średniej jakości materiału. Tysiące połączeń tworzy laboratoryjną formę muzyczną. Interpretację można stworzyć poruszając gałką w lewo i w prawo. Efekt? Produkt idealny, choć mniej przekonujący niż nagrania Rubinsteina, nie pozbawione uchybień tekstowych. Pytanie, czy taka muzyka odpowiadająca wymaganiom książkowym i obiegowej opinii będzie miała rację bytu w świecie sztucznej inteligencji. Fenomenem muzyki jest bowiem nie sam fakt jej istnienia, lecz oddziaływania, którego bez emocjonalnego zaangażowania, pewnej mistycznej aury, ukrytego sensu nie sposób stworzyć w laboratorium sztuki… Punktem wyjścia w twórczości jest zadziwienie, z którego rodzi się fascynacja. Fascynacja pięknem ludzkiego umysłu.