Notturno

Notturno

                   Czas nokturnów – czyli poza strukturą napięć paradygmatu przyczyny i skutku. Bo czymże byłaby sztuka bez tych wyłomów antyrewolucyjnego aksjomatu stworzenia? Moc tej „z wolna” płynącej, nieśpiesznej wędrówki, w której znajdujemy i czas na zachwyty nad komplementarnością stworzenia i na swobodny przepływ boskiej energii przez wszystkie członki naszego ciała – tej fizycznej manifestacji istnienia, o którym zwykliśmy zapominać bez wyrzutów sumienia. Czas – nieposiadane bogactwo, którego poszukujemy po to by zapełnić go najgłupszą błahostką… Ach! Nokturny! Jak grać nokturny gdy współczesność nam nie sprzyja? Muzyka nocy. Co my dziś rozumiemy z nocy? Zagłuszamy ją dźwiękami krzątaniny, elektryki, tych koniecznych „informacji”które trzeba niezwłocznie zgromadzić, by mieć o czym śnić… Głusi na przerażającą pustkę. Ona wynika wprost z opanowanego, stłumionego lęku przed wyobraźnią, która to – w nocnej, tajemniczej poświacie – otwiera swoje podwoje przed amatorami niemodnego, leniwego zadumania, które to nie łata dziury budżetowej, nie poprawia statystyk ekonomicznych – więc w perspektywie pragmatyzmu – jest bezużyteczna. Poza tym, że zagłuszyliśmy ciszę, to przede wszystkim ukradliśmy sobie samym prawdziwą noc, prawdziwą ciemność. Z tej nocnej intymności, eteryczności, sensualności rodziła się niegdyś muzyka wznosząca się ponad formalistyczne pomniki codzienności. Nasączona przenikającą na wskroś, ukrytą światłością, która wyłania z ciemności kształty, zapachy, brzmienia. W prawdziwej, pełnej ciemności osiągamy skupienie i uważność, której odmawia nam kłamliwa poświata miast, latarni i tej całej neonowej dziecinady. Prawdziwa ciemność to trwanie, dostrzeganie substancji stworzenia – jej ulotności, wzniosłości. Mrok wynurza na światło dzienne niezmąconą spokojność i chęć trwania, której racjonalny umysł nigdy nie zrozumie, gdyż nie do tego był szkolony. Niech wasza mowa będzie zawsze tak-tak, nie-nie – chyba, że właśnie trwacie w mroku i upajacie się swoją obecnością w tym najpiękniejszym ze światów. I tak w świecie muzyków – wykonawców poruszanie się w przestrzeni adagiów, alabastrowych nokturnów, które opowiadają, odmalowują nocną, bajeczną, tajemniczą ciszę – staje się coraz trudniejsze. Wykonywanie, a może bardziej muzykowanie, nocne fantazjowanie wymaga skupienia się, wsłuchania w dźwięki ciszy, w przeszywającą strukturę mroku, wniknięcia w głąb siebie. I nie pomoże tu żadne racjonalne ćwiczenie, powtarzanie, którym próbujemy zagłuszyć umysł, włączający co jakiś czas, w całkiem dobrej wierze, ten nieznośny przycisk – „zrób coś! nie stój tak! zrób cokolwiek”! A ja powiem Wam tylko jedną rzecz, rzecz która dzieje się w tym upajającym, upalnym czerwcu –  Nim wyruszysz – zwolnij! Nokturnowanie, nocne fantazjowanie przypomina młodzieńczą chęć subtelnego dotyku, połączenia, braterstwa dusz; snucia wyimaginowanych opowieści, nadwrażliwych, okraszonych niezliczoną rzeszą metafor i opisów – tych nie praktycznych staroci, bez których nawet najbardziej rozświetlona promenada promieniuje szarością, bladością niedocenionej rzeczywistości.