METAMORFOZY

METAMORFOZY

Lipiec 1812

„Już z łóżka ulatują me myśli ku Tobie, moja nieśmiertelna Kochanko […] bądź spokojna, kochaj mnie dziś, wczoraj. Jaka tęsknota za Tobą, tobą życie moje wszystkie. Bądź zdrowa, O Kochaj mnie nieustannie. Nie zapoznawaj nigdy najwierniejszego serca twego ukochanego”            /L. v. Beethoven- List do Nieśmiertelnej Ukochanej/

25 sierpnia 1819

„Kochana moja Tereso. Czytałem tę książkę w Twoim ogrodzie- miła moja. Ciebie tam nie było bo inaczej nie mógłbym jej czytać […] W tym słowie, pięknym we wszystkich językach, ale najpiękniejszym w Twoim- Amor mio- zawiera się moje istnienie i na tym i na tamtym świecie. ”               /G. G. Byron/

31 kwietnia 2016

– Cześć Misiu! Idziemy gdzieś dziś na miasto?

– Cześć Kotku- pewnie! 🙂 o 7?                 / J&J- SMS/

              Refleksja o treści. Refleksja, która od kilku tygodni nie daje mi spokoju. Oto jakiś czas temu wybrałem się do Opery na „Eugeniusza Oniegina” Czajkowskiego. Wiadomo- romantyczna, piękna, długa fraza, fenomenalna, „wschodnia instrumentacja”- no każdemu się to podoba! Wszyscy znamy koncert fortepianowy (przynajmniej pierwszy), koncert skrzypcowy, „Dziadka do orzechów”… niesamowicie śpiewna, „piękna” muzyka. A jednak. Obok przeżyć artystycznych, stopniowo doznawałem olśnienia-  a to ktoś wychodzi z 2 rzędu w trakcie pierwszego aktu, a to Pan komentuje dramat: „no strzelaj! przecież wiadomo, że on zginie!”, a to w sąsiednim rzędzie kogoś mdli na wyśpiewywane opisy przeżyć wewnętrznych- „Tak już wiemy, że ją kochasz”. Wychodząc z teatru przypomniałem sobie słowa Harnoncourta o relacji sztuki do czasów nam współpczesnych, o jego postulatach o zmianie życia- zmianie, która pozwoli na odrodzenie sztuki. On pisał o tym 30 lat temu. Czasy się zmieniły. Bardzo. Tylko co się zmieniło? Przede wszystkim zmieniło się myślenie o społeczeństwie i o relacjach międzyludzkich. Powstały postępowe szkoły „pozytywnego myślenia”, w których myślenie życzeniowe ograniczyło ludzkie uczucia do słów: „Yes I can”. Staliśmy się „smart”. Wszczepiliśmy sobie aparat fotograficzny, żeby móc na bieżąco dzielić się wszystkim, żeby nic nas nie ominęło. Ograniczyliśmy wyrażanie uczuć do prostego: „Like”, którego nawet nie piszemy a… zaznaczamy. Zniknęła sfera sacrum, misterium… sfera duchowości, medytacji dzięki której mogliśmy znaleźć samych siebie w zgiełku informacji, polubień, znajomych na portalach społecznościowych. Ktoś powie- no dobrze, taka jest cena postępu, ale jaki ma to wpływ na muzykę, na jej odbiór? Wpływ ma ogromny. Nie da się ukryć, że paleta uczuć, emocjonalność kompozytorów XIX wiecznych tak chętnie dziś słuchanych i wykonywanych staje się dla współczesnego człowieka nieosiągalna, staje się wręcz nie zrozumiała, choć jest tak przyjemna dla ucha. Przyjemna jest tylko dlatego, że jest znana- bezpieczna. Bezpieczna tylko i wyłącznie dlatego, że system na którym jest oparta wpajany jest dzieciom od narodzin. Zapominamy oczywiście o tym, że w czasach swego powstania muzyka Beethovena, Bacha, Liszta, Wagnera… szokowała, poruszała. Niestety- muzyka oderwana od swej emocjonalnej, filozoficznej podstawy, staje się tylko elitarną rozrywką. Rozrywką w której nie ma miejsca na ból, cierpienie, miłość. No trudno, żeby było, w końcu rozrywka ma być czymś przyjemnym. Tylko co stanie się ze Sztuką (także tą odtwarzaną) za kolejnych 30 lat?  „Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami” /W. Szymborska/.