makes a difference

makes a difference

Poznawanie świata wiąże się z koniecznością wyjścia z kręgu własnych przyzwyczajeń. Przerażenie towarzyszące odnajdywaniu dotąd nieznanego – nie może odbierać nam atutów małego odkrywcy- pasji, odwagi, kreatywności, samodzielności. Próba patrzenia na poszukiwany „nowy” świat, przez pryzmat bezpiecznych, znanych rozwiązań skutkuje brakiem zrozumienia, a co się z tym wiąże – niemożnością zinterpretowania odkrytej prawdy. Gdy poruszamy się po teatralnym, pełnym finezyjnych gestów barkowym świecie, potrzebujemy zupełnie innych impulsów inspiracji, niż wówczas gdy sen z powiek spędza nam fraza Liszta. W inną rolę wchodzimy też, stając się wykonawcą utworów Hindemitha, a w inną medytując powtarzalność Parta. Na twórczość kompozytorską dużo bardziej niż panująca moda, wpływały wydarzenia historyczne, subiektywne odczucia, sytuacja społeczna oraz filozoficzne podłoże kreujące otaczającą rzeczywistość. Dlatego też praca nad różnymi kompozycjami wymaga innej postawy twórczej. Wchodząc w przestrzeń Bachowskiej retoryki jesteśmy naturalnie zmuszeni do odnajdywania filozoficzno- religijnego podłoża moralnego, z którego wypływa sens estetyczny. Śledzimy figury naśladowcze, budujemy wypowiedź zgodnie z zasadami retoryki, starając się znaleźć miejsce bachowskiej prawdy w dzisiejszym świecie. Jeżeli jednak chcemy kształtować iście franckowską, introwertyczną, subiektywną frazę, na nic zda się powyższe podejście. Szukjąc francuskiej kolorystyki, tego malarstwa i poetyckości sięgamy do legendarnego impresjonistycznego Paryża. Do wrażenia, odczucia. Często szlifowanie owej frazy, zamieniamy na długie, samotne spacery na łonie natury, które stają się pozawerbalną inspiracją. Claude Debussy pisał: „Szmer morza, linia horyzontu, wiatr wśród liści, krzyk ptaka- pozostawiają w nas rozmaite wrażenia, i nagle, bez względu na to, czy się tego chce czy nie, jedno z tych wspomnień wylewa się z nas i wyraża w języku muzycznym. Niesie swoją własną harmonię. I jakkolwiek by się wysilało, niepodobna znaleźć lepszej ani bardziej szczerej. Tylko w ten sposób dusza oddana muzyce dokonuje najpiękniejszych odkryć”. Skoro więc to stało się inspiracją dla kompozytora, musi zadziałać także i u mnie. Muszę pójść w podróż wraz z twórcą dzieła. I na nic zdadzą się znane patenty- jeżeli nie spotkam się w choć jednym punkcie z wyobraźnią kompozytora. Mówi się, że jesteśmy tym co jemy. Jeśli tak jest to także i to co czytamy, oglądamy, czego słuchamy, przeżywamy – tym jesteśmy wewnetrznie- a dla muzyków „gramy tak jak żyjemy”.  W fantastycznym spektaklu „Ferentheit” w gdańskim Teatrze Wybrzeże pytanie o duchową dietę pada w odwróconym szyku: czego się naczytałeś, że cierpisz i myślisz- zanieczyściłeś swój system….Świetnym muzycznym przykładem wpływu kondycji wewnętrznej na twórczość jest postać Franciszka Liszta. Biorąc pod lupę jego utwory z tych okresów, w których żył spełniając rolę romantycznego artysty, oraz z tych gdy zamykał się w klasztorze- ujrzymy (a raczej usłyszymy!) dwie różne osoby. Liszt znany i nieznany. Mroczny i patetyczny contra niebiański i impresjonistyczny. Ta zasada oddziaływania świata zewnętrznego na wewnętrzny ogarnia znacznie szersze kręgi niż pojedyncze osobowości. Nie dziw zatem, że tym czym karmi się dzisiejsze społeczeństwo- tym żyje sztuka. Internet, ciągłe bycie online, trwanie w kilku przestrzeniach obecności jednocześnie- znacznie zmienia nasz sposób życia. Współcześni Mickiewicze nie piszą przecież o utraconej ojczyźnie, tęsknocie za czasami świetności. Nie malują jak Wyspiański tragicznych skutków rozpadu społeczeństwa na niezależne kasty. Wieszcze naszych czasów, pokazują to co dotyka nas najbardziej. W krzywym zwierciadle rzeczywistości widzimy lęki XXI wieku- dyletantyzm, powierzchowność, zdewaluowanie słowa w mowie i piśmie. Brak marzeń i dążeń. Brak ideałów. Lęk przed lękiem, słabością i odrzuceniem, tak jakby te emocje były w XXI wieku faux pas. Może kiedyś, za sto lat, będą wieszczami dla naszych potomków, których ta gorzka prawda o człowieku, nie będzie już tak bardzo kłuć. Może z nostalgią zaczytywać się będą, myśląc jak pięknym był nasz świat- gdy jeszcze można go było uratować przed katastrofą ekologiczną, moralną, egzystencjalną. Wejdą w naszą rolę, by przez pryzmat „starego świata” wypowiedzieć się w tym współczesnym, nowym…Poznawanie świata wiąże się z koniecznością wyjścia z kręgu własnych przyzwyczajeń. Tylko wtedy widzimy w pełnym świetle. Nie oceniamy, a doceniamy.