19 Lis Krzyk
„Pragnęła za wiele jak na jedną, małą osobę, nawet boską, wszystkiego jej było mało. […] Zbudowaliśmy piękną lecz logiczną konstrukcję, która rozwija się sama. […] Panuje tu piękny hierarchiczny porządek. Jeden zjada drugiego, w ten sposób nie grozi światu tłok. Wszyscy rywalizują ze wszystkimi, to dobra motywacja do tego by się doskonalić. Wygrywają tylko lepsi, szybsi i bardziej bystrzy, lepiej przystosowani. Kto się zagapi: przepada. Kto ma głupie pomysły: wypada z gry. W ten sposób nie trzeba ciągle ingerować, daje nam to wytchnienie, system doskonali się sam…”/O. Tokarczuk, „Anna In w grobowcach świata”/
Marzenia. Marzenia o porządku i przejrzystości. O ładzie i prawidłach na których trzeba by zbudować swoją osobowość. O tych samych przebudzeniach i wykwintnie wyrównanych koszmarach. O prostocie oceniania. Tokarczukowa Anna In jest zaprzeczeniem kapitalistycznej segmentyzacji świata, w której nie mieszczą się takie pojęcia jak: osobowość, przekonania, poszukiwanie, brak odpowiedzi. W tym komputerowym algorytmie idealnego życia słowa te wywołują paniczny Error. A szkoda, bo mieszanka tych kilku wyrazów daje osobowość twórczą, sztukę. Czy istnienie artystów jest dziś zagrożone? Czy jedynym objawem konieczności kreacji jest postawa filistra? Wieki, lata cenzury, nie zniszczyły postawy artystycznej. Czy więc nasz XXI wiek z koniecznością posiadania recepty w każdym aspekcie, może uzurpować sobie prawo do szafowania sztuką? Jest w życiu artysty jakiś niewypowiedziany niepokój, który nie sposób zagłuszyć prostymi przepisami. Zapewne to właśnie owa nadwrażliwość, szukająca ujścia w dziele staje się problemem dla współczesnych, ze względu na swoją niepoliczalność, nieobliczalność, niewytłumaczalność. Artysta patrzy na świat przez pryzmat emocji, potem próbuje je zawrzeć w swoim dziele: obrazie, filmie, fotografii, wierszu, czy kompozycji. Bardzo często to, w jaki sposób twórca postrzega świat, jest uzależnione od światopoglądu epoki, w której tworzy. Zazwyczaj w buncie, w opozycji do zastanych przekonań przejawia się jego innowacyjność, wizjonerstwo. Dla nowych pokoleń sztuka opisuje, przekazuje założenia epoki, będąc żywym świadectwem czasów dawno minionych. Świat przekonań i wierzeń pradziadów odbija się w niej jak w lustrze wody… wszystko zależy od tego jaki prąd akurat przywieje. W czym zatem odbijemy się my? Fascynujące, że w neooświeceniu brak nam idei wyższych, wykraczających poza konieczność edukacji i zdrowego trybu życia. Poza nachalną potrzebę innowacyjności, szokowania, poszukiwania stale nowych podniet. Czy to wszystko odczytają potomni w odnajdywanych dziełach kultury? Jak sztuka będzie świadczyć o emocjonalmym stanie człowieka, społeczeństwa, narodów? Paradoksalnie, krzykiem jednostki w poszukiwaniu sensów stała się muzyka stojąca w opozycji, w kontraście do ułożonego, zagonionego, przeintelektualizowanego świata. Krzyk ma tu znaczenie symboliczne, jak wszystko co wiąże się z minimal music. Czy warto zapisywać coś, co dla przyszłych analityków okazać się może tanią szmirą? Przez swoje zaniechanie, prostotę, zwrócenie się ku komunikatywności za pomocą pierwotnego środka- dźwięku – a nie w wieloznaczności nawet najdoskonalszej formy, minimal music odkrywa przed odbiorcą najstraszliwszą i najpiękniejszą prawdę o przemijaniu. Przemijaniu, które dotyka każdego, nawet tego wyuczonego, zaradnego, wycouchowanego człowieka sukcesu, dumnie stąpającego w chwale. W historii muzyki przeżyliśmy już taki moment, kiedy rodząca się Opera, postawiła na komunikatywność słowa i muzyki, emocji i gestu, w proteście przeciw perfekcyjnym konstrukcjom wielkich polifonistów. Artyści są przeciwwagą dla materializmu i łatwowierności. Reprezentują niemodne dziś idee i poglądy wypływające z natury obserwatora, sceptyka- pytam, by zgłębić, a nie po to by zniszczyć.
„Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony
Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony
Natury: ani ja już przebywać na ziemi
Więcej będę, a więtszy nad zazdrość, ludnemi
Miasty wzgardzę. On, w równym szcześciu urodzony,
On ja, jako mię zowiesz, wielce ulubiony
Mój Myszkowski, nie umrę ani mię czarnemi
Styks niewesoła zamknie odnogami swemi.” /J. Kochanowski/