Kicz

Kicz

„Kicz jest pustym, bezrefleksyjnym naśladowaniem tego, co zostało naprawdę przeżyte, co zostało odkryte po raz pierwszy i jedyny. Kicz jest wtórnością, powielaniem, mimikrą, która usiłuje wykorzystać raz stworzoną formę. Kicz jest imitowaniem wzruszenia, grzebaniem przy podstawowym, pierwotnym afekcie i ubieraniem go w treści, które są za ciasne. Każda rzecz, która udaje inną, by tym samym wywołać uczucia, jest kiczem.” /Olga Tokarczuk, „Ostatnie historie”/ 

Jesienne poranki bywają niepowtarzalne. Rodzą się długo, z trudem zbierając siły by stworzyć coś z niczego. Zimne, rozmyte, bezbarwne kontury ludzi, zwierząt i przedmiotów próbują po raz ostatni skąpać się w leniwym jesiennym słońcu, które od dłuższego czasu już nigdzie nas nie pospiesza. Brak siły także bywa atutem, gdyż odsłania przed nami zupełnie inne pokłady człowieczeństwa. Powiedzieć, że jesień to nostalgia to powiedzieć nic i zbyt dużo zarazem. Jesień przerywa tą niestrudzoną rutynę, którą żyliśmy od przedwiośnia. Rutyny działania, powtarzania, przetwarzania za wszelką cenę. Rozpoczynające się, niepowstrzymane królowanie nocy zmusza do przewartościowania postaw społecznych i życiowych. Czyż nie jest tak, jakby wbrew ciału duch rodził się w nas na nowo, dzięki tej jesiennej niedookreśloności? Możemy wyzbyć się wszelkiego kiczu, którym żyliśmy długie miesiące. Rutyna i powtarzalność kiedyś się kończą, kiedyś się wypalają pozostawiając niepokój i pustkę. W świecie kontrolowanego kontaktu, w którym wszystko robi się „na zimno”, z przemyślaną strategią, bez ścierania się poglądów w rozmowie, a jedynie za bezpieczną ścianą kontaktu pisemnego śmierć rutyny i nagła cisza wywołują paniczny strach. Bo w ciszy słyszy się głosy, które już dawno się stłumiło. To nasze wnętrze domaga się akceptacji i prawa do istnienia, do posiadania własnej wizji, zdania, przekonań. Podświadomość żąda praw kreowania rzeczywistości na równym poziomie co rozum. W sztuce to co raz przeżyte i bezwiednie powtarzane przechodzi ze sfery uczuć do sfery rozumu, który kieruje się zwodniczymi rozwiązaniami: „aby było czysto, aby było poprawnie, żeby nie było wstydu”. Kiepski to motywator w kontekście radzenia sobie ze stresem, jednakże powierzamy mu całe swoje życie, zapominając, że uczucia wznoszą nas na wyższy poziom przeżywania. Na nic zda się tu imitowanie cudzych rozwiązań by zachwycić publiczność. Coś co nie jest nasze nigdy nie będzie przekonujące. Czyż nie należałoby grać tak, by odbiorca nie spostrzegł że coś jest „grane”? Czyż nie chodzi o to by muzyka nie była rozpatrywana w oderwaniu od wykonawcy i na odwrót? Każda wtórność, którą rozum postanawia przyswoić dla podejrzanego splendoru zabija nie tylko muzyczną wrażliwość wykonawcy, ale także czyni spustoszenie w muzycznym arcydziele, które oszustwem brzydzi się tak samo jak pustą dumą i przedkładaniem własnych potrzeb ponad ideę piękna, przekazywania tego co niewypowiedziane światu. Imitowanie wzruszenia, wyśmiewanie tego podstawowego, pierwotnego afektu, obdzieranie go z prawa istnienia z powodu braku naukowych przesłanek to odwracanie się od wewnętrznego, subiektywnego słyszenia muzyki. A właśnie z tego wyjątkowego, intymnego słyszenia dźwięków rodzą się ponadczasowe wykonania, choć trudno nawet nazwać je wykonaniami…może przeżycia? Tak chyba będzie właściwie. Żadna też realna, zewnętrzna uwaga wykonawcza, jeśli nie trafia do emocjonalnego, duchowego sedna, a co gorsza zamyka, zakazuje odczuwania czyni więcej spustoszenia niż milczenie. Czy zawsze trzeba coś robić, mówić, radzić… czy nie może być tak jak jest? Przedziwna to zasada, lecz czasem wysłuchanie jest najlepszą pomocą. Nie samo ocenianie, podpowiadanie, ale zaangażowane słuchanie. Z lęku tylko próbujemy przegadać każdą chwilę – wzniosłą, romantyczną, przerażającą. Nawet będąc świadkiem śmierci nawijamy jak najęci…za to lubię współczesne, ambitne kino – częściej milczy angażując swego odbiorcę. Jaki jest sens powtarzania, jeśli dokładnie wiemy co wolno, a czego nie wolno nam przeżyć, jakie są ramy możliwości połączenia się z dziełem. Czy karmiąc ludzi kiczem możemy mieć czyste sumienie? W końcu nie jest to grzech śmiertelny…to jedynie chęć przetrwania.