Improvisation

Improvisation

Lubię podróżować. To bardzo modne w dzisiejszych czasach, więc nie ma w tym nic szczególnego. Ot po prostu – lubię podróżować. Bo to i nowe doświadczenie, nowy świat, inni ludzie i inne zwyczaje. Klimat też ciekawy – promienie słoneczne padają pod innym kątem niż tu nad Wisłą toteż i relacje między ludzkie bywają prostsze. Budzić się później, mieć sjestę i długie ciepłe wieczory – jakżesz tedy nie oddać się pasjonującym dyskusjom? Nie tym poniedziałkowym o pogodzie lub o tym co ktoś gdzieś zrobił źle and this is all he’s fault! Bardziej coś na kształt życzliwego poematu „how are You doing?”. Lubię podróżować. Byle dalej i w nieznane. Zdziwiłby się jednak ten komu wpadłby w ręce mój pamiętnik z podróży (gdybym go oczywiście kiedykolwiek pisał). Pod tytułem Paryż nie znalazł by Luwru i Wersalu. Słynne lizbońskie oceanarium i Cabo da Roca zilustrowane wielokropkiem niewiedzy. W Rzymie byłoby lepiej – bo i plac św. Piotra i Zamek Anioła. Wniosek wysnuć nie trudno- kiepski ze mnie przewodnik i okropny zwiedzacz. Zwiedzać nie cierpię pod każdą szerokością geograficzną. Tłum wkoło. Quasi śmieszne anegdotki przewodnika, że już nie wspomnę o tempie agitato muzealnego rygoru. Zwiedzając czuje się obcy. Jestem tu na chwilę, a jakby mnie nie było. Patrzę na te wszystkie zabytki pieczałowicie uszeregowane zgodnie z prymatem dat i sławy. Znam je na pamięć. Nie robią wrażenia w tym rozentuzjazmowanym międzynarodowym tłumie. Ot mogę być połechtany, że byłem i widziałem na żywo, czym mogę imponować tym co nie byli i nie widzieli. To nie dla mnie. Jestem raczej podróżnikiem improwizatorem. Kawa w mało wylansowanej kawiarni. Przystępny miejski park. Czasem cmentarz pełen prywatnych historii. Podróże metrem w godzinach szczytu. Postawa obserwatora czynnego. Jak żyją? Czym żyją? Co jest dla nich ważne? Jak im się żyje z takim a nie innym wzorcem kulturowym? Czasami oddaję się godzinnym podróżom w czasie- tu grał Franck, tymi ulicami spacerował Beethoven, te szczyty zdobywał Karłowicz odnajdując prawdę o wszechbycie. Jestem improwizatorem z planem na brak planów. I oto przygotowując się do wykonania Nowowiejskiego napotykam na relacje w których z Maestro Feliksem rozumiem się bez problemu. W Anglii potrafił wykonać swoją symfonię dwa razy dłużej niż zwykle- wena wzięła górę nad partyturową restrykcją. Aspekty rytmiczne traktował con fantasia z uporem maniaka- zdobywając wielbicieli i śmiertelnych wrogów swojego kunsztu. Kolorysta w dziedzinie rejestracji. Wzięty improwizator „swobodnych fantazji”. Szukałem długo zasłuchując się w Paderewskim, Szymanowskim- utworach kompozytorów tak ważnych dla II Rzeczypospolitej. W muzyce jego nauczycieli z Maxem Bruchem na czele (no niechże choćby ten wspaniały improwizacyjny wstęp w słynnym koncercie skrzypcowym będzie łącznikiem między Mistrzem a Uczniem!). Udało się nawet znaleźć pewne zamysły retoryczne- identyczna motywika fragmentu „Crucifixus” z Missy Pro Pace z tematem czołowym drugiej części Symfonii czyli „Przed krucyfiksem w kościele Mariackim w Krakowie”. Nie powiem otworzyło to drogę estetycznego porozumienia, ale takie rewelacje? To zmienia wszystkie Twoje quasi recitativo w swobodną improwizację! Plan bez planowania. Kompozycja otwarta jaką jest zapisana improwizacja rządzi się swoimi, mniej bezwzględnymi zasadami. Spisać improwizację, to jak w słynnym „Pachnidle” stworzyć zapach z każdej rzeczy (nawet z człowieka!), co dzięki braku granic wyobraźni młodego Grenuilla stało się faktem. Inaczej dokonujemy też analizy formalnej utworu nacechowanego swobodą wykonawczą. W zamyśle pierwotnym kompozytor założył przecież sporą dozę niedoskonałości przekazu nutowego, bo to co improwizowane często wymyka się ze sztywnych ram strukturalnych. Sam Nowowiejski w swoim krótkim artykule o improwizacji pisał: „improwizator musi natychmiast wniknąć w temat, rozebrać go i zorientować się jak najprędzej; musi on wiedzieć jaką obrać drogę, aby wykazać piękno i uczucie, które temat zawiera; musi on wydobyć zeń pełnię treści, pełnię ducha”. Plan wyobrażeniowy, zakładający ogromną rolę wrażliwości muzycznej. Podróżowanie to wytyczanie własnej ścieżki. Nie jednokroć dreptanie po śladach bliskich autorytetów i nagły rozbrat z ich celami. Improwizowanie to pełna pasji podróż. Niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju chwila muzycznego czasu, która już nigdy nie zaistnieje w identycznym kształcie. Przekonująca pomimo swej ulotnej natury. Silna swym przemijaniem. Ale jak odwtorzyć czyjąś improwizację? Oto jest dopiero pytanie…