11 Sty hiperestezja
Navigare. Zwodnicza passa niesprzymierzonych sił względnego reagowania. Destabilizacja skrystalizowanej materii bytu. Nawigacja i przekraczanie polaryzacji, pozornych przeciwieństw w szczególnym uniesieniu emocjonalnym. W sztucznym świecie, zanurzenie się w przestrzeń niesprecyzowaną, nie wyznaczoną przez ewentualne fake newsowe guru, zdaje się być zaklinaniem rzeczywistości poprzez przestarzałe poszukiwania wewnątrz natury ludzkiej. Za wędrowcem podąża ślad pokoleń, o którym nie koniecznie musi on mieć pojęcie. W dychotomicznej naturze poszukiwacza, odnajdującego się zarówno w świecie codziennym, zorganizowanym jak i w przepastnej, kreatywnej, wyobrażeniowej przestrzeni wszechświata zawsze pada natarczywe, upiorne, ostinatowe pytanie. A co jeśli się mylimy? Jeśli faktycznie, zgodnie z najnowszymi odkryciami nauki, nie istnieje obiektywna prawda, obiektywna rzeczywistość, obiektywne piękno? Jeśli prawdziwie wszelka różnorodność nie jest li tylko wybrykiem poszukującego ego, efektem konkretnego wychowania, czy też należenia do konkretnej grupy społecznej? Można by zdecydowanie dopisać do poszukiwań psychologów także warstwę estetyczną, w której nieświadomy wybór konkretnej stylistyki uwarunkowany byłby patrzeniem przez zupełnie inny pryzmat poznawczy. Lewo i prawo pół kulowcy, stworzenia pozornie tożsame, okazują się dostrzegać, odczytywać świat w zupełnie inny sposób i jako się rzekło, nie jest to efektem odrębnego programowania. To kwestia zupełnie odmiennych struktur, które wyznaczają sposób odczuwania, odczytywania świata, relacji międzyludzkich… a także, a może i przede wszystkim sztuki.
W muzyce, pewnych przekonań artystycznych, mód wykonawczych było i jest wiele. Główna oś tego podziału, przebiega jednak wokół uznania sztuki dźwięków za absolutną lub za nośnik treści, emocji, które można by w jakiś bardziej sprecyzowany sposób wyjaśnić, opisać, skatalogować. Rzadko wynikają one jednak z doniosłej polityki kulturalnej, ferowania ukształtowanym samoistnie tworom ideologicznym. W rzeczywistości odmienne spojrzenia na dzieło artystyczne są pokłosiem zupełnie różnych sposobów słyszenia, widzenia, odczytywania. Prawo pół kulowiec tonie w szczegółach. Co rusz zachwycają go kolory, odcienie, niuanse, niesforny kontrapunkt trzeciego fagotu, słodka fraza grana w samym środku misternej konstrukcji. Ta cudowność, przesłania mu jednak często pewne aspekty formalne, treści z którymi trudno się zgodzić, niedociągnięcia, niekonsekwencję… cóż – jest chwilowy zachwyt – jest wszystko! I tu niestety drogi czytelniku wiem co mówię, gdyż samemu będąc mózgowym „prawakiem” borykam się z tymi można by rzec, fundamentalnymi problemami. Tak, często moje doznania stają się wątpliwe pod wpływem krytyki kogoś, kto zupełnie inaczej usłyszał dane wykonanie. Co prawda, owe wady, które dla mnie były zasłonięte, sprawiły, że on nie słyszał tych małych cudowności, które tak mnie rozckliwiły… Nie bardzo rozumie o co mi chodzi i cóż niestety, wzajemnie zapewne traktujemy się jako ludzie nie do końca otwarci, nie do końca profesjonalni… nie do końca. Ale to odkrycie to także wytłumaczenie dla chodliwych „skandali konkursowych”, które to skandalami są z rzadka, jeśli zdamy sobie sprawę z faktu, iż państwo zasiadający w jury, mogą nie należeć do grupy ludzi, którzy patrzą na sztukę, świat tak samo jak my…
Sposobów na pogodzenie pewnych kwestii, dialog, konstruktywny kompromis zapewne można by spisać tu wiele. Trzeba jednak zadać najważniejsze pytanie. Czy dzisiejsza edukacja muzyczna jest gotowa przyjąć tą naukową rewelacje? Czy przyjmie nieznośnie krytykowanych prawo pół kulowców pod swoje skrzydła? Otworzy się na ich możliwości, nie odcinając się drastycznie od tego, co według lewo pół kulowców w edukacji uznaje się za błąd? Wreszcie, jak stworzyć narzędzia, za pomocą których ta pozornie mała odmienność będzie dostrzegana, prowadząc do zindywidualizowanego spojrzenia na młodego artystę?