Gossip

Gossip

 

„Love all, trust a few, do wrong to none” /W. Shakesperae/


Z niewiadomych względów najbardziej pociągają nas tajemnice. Plotki przekazywane z nadmierną egzaltacją, sensacyjne grzeszki, Ach, ten błysk w oku wiedzącego. To pragnienie podzielenia się czymś co ma, co dostał ze źródła, którego ujawnić nie może, by utrzymać napięcie chwili. Niesamowite, że to właśnie w tej furii szeptu, ściszonego, obniżonego głosu przekazać można tak wiele treści i to w sposób na wskroś emocjonalny. Intymnie niczym na obrazie Carravagia, w którym niewielka dawka światła odsłania tajemnice ludzkiego nieuporządkowania. Jakby w tej cichej konspiracji tkwiła siła obalająca nawet najskuteczniejsze argumenty, najgłośniej skandowane prawdy wiary. Może to intuicja? Bo gdy słuchamy szeptu, jesteśmy bardziej skupieni na treści, niż na samym kunszcie wypowiedzi? Może to po prostu zwykłe podniecenie, wynikające z faktu obcowania z czymś pozornie zakazanym? A może poczucie wyższości, gdyż znaleźliśmy się w kręgu osób zaufanych, którym można przekazać najskrytsze tajemnice o sobie i innych (no… tych drugich zwłaszcza!). Zadziwiające, jak wiele z tych często pozornie błachych informacji kodujemy w naszym mózgu na lata. Zapewne nie sama treść stanowi o tym, że nasz mózg tak skrupulatnie „notuje”. Jest coś intrygującego w sposobie przekazywania informacji przez osobę podekscytowaną, zniżającą głos… już sam błysk w oku, zachęca do zapisania wszystkiego na twardym dysku pamięci! Myślę, że podobnie jest także z wykonywaniem jakiejkolwiek muzyki. Liczy się sposób w jaki wprowadzamy drugiego człowieka w intymny świat dźwięków. Gdy zaanonsujemy mu na początku, iż „wiemy jak to zrobić”, zapewne trudno będzie mu wyłączyć „wewnętrznego, ironicznego sceptyka”. Prowadzenie muzycznej narracji, to nic innego jak pełne pasji wyjawianie ukrytych tajemnic, których widz łaknie i pożąda bardziej niż jakiejkolwiek muzykologicznej tyrady. Szeptem do mnie mów – mów szeptem! Dzięki operowaniu dynamicznym światłocieniem, jesteśmy w stanie ukazać każde znane nam uniesienie emocjonalne, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Słuchanie muzyki to przekraczanie samego siebie. Sztuka ta być może w największym stopniu obrazuje to co niewypowiedziane, jednak w równej mierze wymaga od nas zaangażowania. Świadome słuchanie, to odnalezienie złotego środka między byciem w czasie, a poruszaniem się po orbicie muzycznego czasu utworu. Świadome słuchanie to porzucenie ego, które w czasie trwania kompozycji zatraca się na rzecz odkrycia fenomenu jedności współistnienia twórcy – wykonawcy – odbiorcy – świata. Słuchanie zaangażowane, to także odrzucenie wewnętrznej potrzeby krytycyzmu, który w wielkim stopniu definiuje naszą tymczasową osobowość (cóż, za kilka lat, to samo wykonanie może wydać nam się genialne, co świadczy tylko i wyłącznie o wcześniejszej stronniczości, podświadomym uprzedzeniu do pewnych konkretnych rozwiązań). W muzyce, tajemnica przekazywana jest poprzez gradację napięć, pewną grę agogiczną oraz kolorystyczną, które porównywać można zarówno do szeptu w mowie, jak i do techniki światło-cienia w malarstwie. W muzyce jednak jest ona mniej uchwytna, nie do końca zdefiniowana, dzięki czemu nabiera jeszcze większych rumieńców.