Est Ce Mars

Est Ce Mars

„Nie powinno dziwić, że ja, kompozytor, którego postmodernistyczna muzyka nie chce uznać ścisłej granicy między przeszłością i teraźniejszością, żyję życiem, w którym przeszłość kontynuuje istnienie w teraźniejszości. Zamazana różnica między przeszłością i teraźniejszością jest jedną z wartości, które dzieli postmodernistyczna kultura z postmodernistyczną muzyką.” /J. Kramer/

Mówi się, że zmiany są dobre. Pozwalają na ciągły rozwój. Są zaprzeczeniem stania w miejscu, w którym jak wyznaje filozofia sukcesu, egzystujemy w bezpłodnej stagnacji. Jednak kierowanie się tylko zasadą ciągłej przemiany bywa zwodnicze. Ciągły ruch jest uzależniający. W zabieganiu, w którym drzemie złuda aktywności, krążymy w zamkniętej klatce, stale lądując w punkcie wyjścia. Syzyfowe prace uskutecznione, umysł oszukany, w weekend można ponarzekać na nadmiar, by wskazać na swoją bogatą działalność. Jest jednak coś, co stale budzi w nas niepokój. Z pozornego niezaspokojenia wpadamy w przestrzeń, w której pustka wydaje się przerażającym brakiem, zamiast kolejną możliwością. Możliwością niekoniecznie wymagającą zagospodarowania, a raczej wołającą o ten wyjątkowy brak struktur. Postmodernizm, czy jak niektórzy naukowcy twierdzą dzisiejszy neopostmodernizm wreszcie zauważa wolną przestrzeń, pozwalając jej kwitnąć bez dyktatury samorozwojowej dyscypliny. Pustka nie musi krzyczeć, może sączyć się z wolna, być przystanią w której odnajdujemy nasze prawdziwe ja. Nie to ukształtowane w procesie stawania się sobą, nabierania przekonań, za które gotowi bylibyśmy zginąć. Niezagospodarowana przestrzeń wcale nie musi wywoływać uczucia lęku. Tego odwiecznego lęku o ocenę, przynależność, życie w zgodzie z wyznawanymi zasadami, które z rzadka tylko bywają absolutnie nasze. Równowaga między ruchem, a stagnacją jest naturalnym cyklem egzystencji. Pomimo oszałamiającego rozwoju, możliwości szybkiego podróżowania, komunikowania się, nieograniczonego dostępu do wiedzy, wciąż nieocenionym źródłem energii człowieka jest przyroda. W decydującym momencie życia, na rozdrożu, szukamy ukojenia w górskiej wędrówce; metronomicznym falowaniu morskich fal czy po prostu w zanużeniu się w autonomii lasów, rozciągających się swobodnie w bezludnych dolinach. Jakaż szkoda, że w dzisiejszej edukacji nie ma miejsca na współczesność. Spędzamy długie lata na nauce historii, kultury, estetyki minionych epok, nie mając pojęcia o otaczającej nas rzeczywistości. Edukacja kończy się zwyczajowo na awangardzie, wpajając młodym ludziom niechęć do świata, na który mają przecież wielki wpływ. Boją się go, omijając szerokim łukiem, wierząc, że to co współczesne jest tylko fanaberią. Oto dziś teoretycy obwieszczają nam, że postmodernizm się skończył, a my tylko pozornie wiedzieliśmy o jego istnieniu. Niemal czterdzieści lat temu Harnoncourt pisał, iż by zmienić muzykę współczesną, trzeba zmienić duchową świadomość społeczeństwa. O dziwo świat się zmienił, zmieniła się i sztuka, choć o tym w szkole dowiedzieć się niezwykle trudno. Nie mamy przecież wątpliwości, że człowiek lat 80 ubiegłego stulecia, żył w zupełnie innej rzeczywistości niż my dzisiaj, zatopieni w cyber przestrzeni, zapatrzeni w problemy ekologiczne, definiujący na nowo wspólnotę oraz postawę humanitarną. A jednak trudno nam dostrzec i zaakceptować prawdziwie nową muzykę, która być może inaczej zdefiniowała swoje priorytety niż jej awangardowa prababka. Sztuka zwróciła się ku swym pierwotnym instynktom, w którym rządzą emocje i konieczność komunikacji za pomocą materii dźwiękowej, w której odbiorca odnajdzie zapisaną treść, bez konieczności posiadania hiperwykształcenia. Dziś wiem, że najwięcej nauczyły mnie chwile spędzone z bliskimi na odkrywaniu muzyki, bez konieczności jej oceniania i nadmiernego katalogowania. Szwędanie się po ciemnych zaułkach, w których bez słów można było przeżywać wspólnie każdą chwilę. Intuicja prowadziła nas tam, gdzie czuliśmy, że tętni prawdziwe życie muzyki. Nie to analityczne, uporządkowane, lecz to poszarpane, napięte do granic możliwości. W jednej chwili utwór stawał się częścią naszego życia, nie zaś tylko i wyłącznie naszej „profesjonalnej pracy”. Fałszywe ruchy w muzyce i w miłości, nie mają siły sprawczej. Są tylko ozdobą, gestem wyrażonym w ramach podsiadania dobrych manier. Cudowność tego świata przeciwstawia się materii. Nagina czasoprzestrzeń. Rodzi się z przekraczania granic jestestwa. Wyklucza niedoskonałość, traktując ją jako nieodłączną część aktu twórczego. Pustka, jest przestrzenią w której możemy pielęgnować w sobie idealistyczne, romantyczne postawy, które wcale nie muszą zniknąć wraz z pojawieniem się pierwszych siwych włosów. Pauza w muzyce, mówi o tych wszystkich możliwościach, przeżyciach, marzeniach, których nie wyrazi żaden dźwięk, ani słowo. Aposiopesis nie wymaga wypełnienia. Cisza jest wielką energią. Wyraża stałość, piękno trwania, niezmienność wszechświata. Jest alegorią duchowości, w której rozgrywają się najważniejsze akty w życiu człowieka…