#embrace

#embrace

Wszystko może stać się chałturą. Nawet najdonioślejsze dzieło sztuki bez perspektywy świadomego, dojrzałego wykonania staje się bezsensowną kaskadą dźwięków. Zwykliśmy mówić o chałturze w stosunku do miejsca koncertu, lub wykonywanego programu, który ze względu na częstotliwość odtwarzania stał się częścią kultury masowej. A chałturą może być nawet dwugodzinna symfonia Mahlera. Jeśli w tym muzycznym czasie nie ukażemy jego humanizmu, umiłowania natury, jeżeli nie przekroczymy granic materii, ani nazwisko wielkiego kompozytora, ani „ranga” wykonywanego dzieła nie zagwarantują jakości artystycznej. Z zaangażowania bowiem i poświęcenia rodzą się wyjątkowe interpretacje, zarówno Arii na strunie G, jak i rzeczonej symfonii Mahlera. W encyklopedii czytamy: „Chałtura – zjawisko pracy zarobkowej (głównie w zawodach artystycznych). W potocznym języku oznacza działalność motywowaną względami wyłącznie zarobkowymi. W wielu przypadkach oznacza pójście na kompromis oraz może stanowić uszczerbek na wizerunku artysty. Chałtura ma zdecydowanie wydźwięk negatywny. Wyraz „chałtura” jest pochodzenia greckiego (gr. chartoularion, łac. chartularium – spis, rejestr), w języku polskim utrwalonym za pośrednictwem języka rosyjskiego (rusycyzm; ros. халтура oznacza pracę niedbałą, niedbale wykonywaną).” Cezary Pazura w jednym z wywiadów mówił, że chałturzyć można nawet Szekspira- jeśli podczas kolejnych przedstawień kreowana przez nas rola jest nieprawdziwa, jeżeli dramat który tworzymy nie porusza nas wewnętrznie, jeżeli nas samych nie przekonuje… Można grać Szekspira będąc obok Szekspira. Łatwo zasłonić się wielkim nazwiskiem, trudniej stanąć z nim w szranki, stać się częścią jego świata. Dobrowolnie wejść w przestrzeń bezkompromisowego poświęcenia artystycznego. Wielokrotnie w debacie publicznej ocieramy się o temat sztuki i edukacji kulturalnej. Narzekamy na braki w tej sferze, szukając odpowiedzi na puste sale koncertowe i teatralne. Zapominamy, że naszą największą bronią jest sztuka. Gdy słuchacz, odbiorca, doświadczy podczas koncertu, przedstawienia, spektaklu katharsis, które choć na krótką chwilę odmieni jego życie, z pewnością będzie chciał powrócić do źródła tego doświadczenia. Dla muzycznego „noworodka” mniejsze znaczenie ma to, czy zaprezentujemy mu Toccatę i fugę d- moll czy VI Symfonię Vierna. Liczy się tylko emocjonalne doznanie, które dosłownie porwie go w świat wyobraźni naszej i kompozytora. Duchowe bogactwo, którego doświadczy podczas tego wieczoru, wyda swoje owoce. Pragnienie powrotu do tych wyjątkowych minut zaprowadzi go na kolejny koncert, aż w końcu stanie się dojrzałym melomanem. Chałtura to stan umysłu, ale także postawa ignorowania muzycznych towarzyszy jakimi są zarówno kompozytor jak i odbiorca. Ciągła chęć występowania, bez czasu na wypełnienie swojego życia duchową, filozoficzną treścią czyni muzyka niewzruszonym na słuchane frazy. Pomnikowa osobowość każe przetwarzać kolejne ćwierćnuty w miarę rzetelnym tempie. Tylko po co? Dzisiejszy strach przed nadmierną egzaltacją na pewno nie służy sztuce, bo czymże jest muzyka w zmechanizowanym, naukowym, wytłumaczalnym świecie? Zjawą melancholijnych odludków? Ponad sto lat temu, Mahler wydał doskonałą receptę pisząc: „Symfonia musi być jak świat. Musi obejmować wszystko”…