02 Gru Danse
„A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.”
/Konstanty Ildefons Gałczyński 1930/
Co począć, jak uzmysłowić światu, że piękno nadal istnieje? Jak udowodnić jego istnienie, skoro jego podstawowym atrybutem jest subiektywność? Lęk przed egzaltacją, przekraczaniem stosownych granic, stawia nas w odwrocie od humanizmu, usadawiając nas w nieznośnej stagnacji. Kimże jesteśmy by podważać dobrze znane prawa? Na czym polega zagadka współczesności, która pragnie uszanować tradycję, będąc jednocześnie odkrywczą? Mnóstwo dziś u mnie pytań, na które w tym krótkim tekście nie znajdę odpowiedzi. Wszystko można by zamknąć w dwóch słowach: pasjonat i idealista…które w związku z okrutnie nienaukowym swym podłożem ledwo przechodzą nam przez przerażone, zaciśnięte gardło. Czy daliśmy sobie wmówić, że tylko to co naukowo potwierdzone, co zgodne z doktryną, może prowadzić do „Wysp Szczęśliwych”? Wykalkulowane spełnienie , przewidywalne, obliczone w tabelach prawdopodobieństwa, nie daje katarsis, a jedynie zimną namiastkę mitu. W każdej niemal dziedzinie życia poprzez odkrywanie stajemy się nowym człowiekiem, bez bilansu zysku i strat. Weźmy na przykład postawę pedagoga. Jego rolę w kształtowaniu młodego człowieka. Pięknie przedstawił ją Francois Mauduit w Operze Bałtyckiej w zmienionym libretcie „Dziadka do orzechów”. Lifar, dawna gwiazda baletu paryskiego, obecnie jej dyrektor, wspomina ze wzruszeniem swoje przeżycia sceniczne; emocje, które dawał ludziom; emocje, które sam czuł. O dziwo Mauduit nie prezentuje wizji starego, zgorzkniałego tetryka, który tęskni za pustą sławą. O nie! Lifar jest wciąż szanowanym artystą, który budzi podziw i uznanie wśród Paryżan, co widać podczas wieczerzy wigilijnej na którą został zaproszony. To właśnie tam poznaje młodziutką, wrażliwą Klarę, którą postanawia wprowadzić w świat baletu, w świat opery. Nie poprzez nurzące wykłady i żmudne ćwiczenia. Porywa ją w cudowną, pełną przygód podróż, pokazując jak piękny, bogaty może być świat, gdy tylko zmienisz swój punkt widzenia. Taniec wciąż jest jego pasją, pomimo licznych kontuzji. Pasją, którą chce dzielić się z innymi ludźmi. Ucząc nie stawia siebie na pierwszym miejscu, lecz cudowną sztukę tańca, która łączy ludzi o różnych poglądach, w różnym wieku, różnych kultur. W toku przedstawienia Lifar stopniowo odchodzi w cień, a młodziutka Klara rozkwita, przeżywając swoje muzyczne uniesienia. Sztuka łączy, ma wyższe ideały niż karierowiczowstwo. Nie jestem ważny „ja”, lecz piękno, którym się dzielę! I można by powiedzieć, że zbyt słodko i bajkowo, że życie wygląda zupełnie inaczej, że jest pełne mozolnej pracy, niezdrowej konkurencji, zazdrości, zawiści… A jednak każdy czasem pragnie wierzyć w drugiego człowieka, w świat, w społeczeństwo. Małe dzieci zakochują się w muzyce, tańcu, sztuce nie ze względu na sławę, lecz z racji ich magicznego oddziaływania. Dziecięca, niewinna radość, którą doskonale obrazują marzenia o Świętach Bożego Narodzenia. O choince, o lampkach, o ozdobach, o kolędach, o śniegu i o Świętym Mikołaju! Dorośli skupiają się na organizacji, gromadzeniu środków, gotowaniu, sprzątaniu… dzieci słyszą więcej, widzą szerzej, czują głębiej. Mądry pedagog, niczym opisany wcześniej niemal baśniowy Lifar, pamięta o tej młodzieńczej niewinności, pasji, które nie lubią czekać na uwięzi, aż „najpierw zrealizujemy podstawę programową”.