C.Z.A.S

C.Z.A.S

Ta chwila gdy czas gęstnieje. Przestrzeń zawęża się do doświadczania poza zmysłami. Wąska wiązka światła rozpala nieznane dotąd pokłady odczuwania. Niewysłowione poczucie: jestem. Czas gęstnieje tracąc swój imperatyw. To co było łączy się z tym co jest, przenika w przyszłość. Pozorny podział na to co minione i wciąż wyczekiwane zanika by stopić się w tym nowym, uniwersalnym czasie – czasie wyrażonym w przestrzeni za pomocą dźwięków. Muzyka rodzi się z ciszy i do ciszy dąży. To co pomiędzy, to po prostu nowy świat. Tam oddycha się inaczej. Nie śpiesznie. Tam trwanie umyka lękowi przed przemijaniem. Tam nie ma opinii które trzeba by wyrazić. Tam się po prostu jest. Wszelki obiektywizm utkany jest z subiektywnych przeczuć. Nic o nas bez nas. Czas gęstnieje, gdyż to co prawdziwie duchowe ma ogromną moc. Zacierają się granice. Już nie wiadomo czy wykonawca jest sterem, okrętem i narratorem czy raczej niewinnym dzieckiem odkrywającym fantastyczne, nieznane zakamarki swego nieuświadomionego jestestwa. Można by pomyśleć, że chwyta się tej wspaniałej melodii jak magicznej wstążki, która przenosi go w inne światy, inne przestrzenie odczuwania. Można by powiedzieć, że z jednego, krótkiego, niedoskonałego acz błyskotliwego motywu, tworzy wspaniałe zdania, intrygujące opowieści, przerażające historie. Implikuje ducha epoki tylko po to by móc transformować czas. To wcale nie jest takie trudne. Wystarczy porzucić natarczywe myślenie i zacząć słuchać. Tak, wykonawca jest przede wszystkim pierwszym słuchającym. Wsłuchiwać się w siebie, to nic więcej jak poszukiwać harmonii sfer. Wsłuchiwać się w siebie to osiągać właściwą wibrację. Czas gęstnieje tylko wtedy gdy zwracamy się ku tym innym wymiarom, w których słowa stają się śmieszną, zbyteczną paplaniną. Gdybyśmy częściej próbowali zmieniać świat ciszą i muzyką może mielibyśmy mniej wojen, kłótni, nieporozumień. Adam von Fulda pisał, że muzyka jest dwojaka: należąca do natury i należąca do sztuki – „Muzyka należąca do natury jest muzyką świata i człowieka. Muzyką świata są dźwięki ciał nadniebiańskich, powstające z obrotu sfer, których harmonia jest niewątpliwa. Muzyka człowieka występuje w ciele i w duszy, w funkcjach życia i układzie człowieka, bo póki harmonia trwa, póty człowiek żyje, a umiera, gdy traci swą proporcję. Muzykę zaś należącą do sztuki mają w swych rękach muzycy”. Jednakże sztuką w muzyce jest przekroczenie granicy rozumu, który nie pozwala uwolnić się od utartych schematów, myśli, przyziemnych emocji. Jest coś zadziwiającego w historii ludzkości, jakiś niepojęty taniec-pułapka w który wpadają kolejne pokolenia, próbując znaleźć rozwiązanie, sens w statystycznych tabelach. Zawsze na przełomie wieków „górę” bierze rozum, wiara w postęp, w możliwość wytłumaczenia, teoretyzowania wszystkiego w gładkich słowach. Skatalogować, uszeregować, usystematyzować. „Ale najbardziej niebezpieczne dla tego co głęboko przeżywają ludzie, jest fakt, że niewypowiedziane zostaje przegadane. Z pustych słów buduje się teorie, które sobie wzajemnie przeczą. Z przerostu rozumu tworzy się bełkot.” /Olga Tokarczuk, E.E./ Czas nie może już gęstnieć, bo to nie logiczne. Muzyka nie może już uzdrawiać bo to irracjonalne. Pozostaje tylko smutek wiedzy. Trzymania się tego co realne, namacalne, wytłumaczalne. Pozostaje tylko ogołocić muzykę z jej pierwotnych, emblematycznych atutów.  Wiedza bez wiary i miłości jest martwa.