Białe bzy

Białe bzy

„Szczęście jest czymś, co przychodzi pod wieloma postaciami, więc któż je może rozpoznać? A jednak chętnie bym wziął go trochę pod każdą postacią i zapłacił, co by żądano” /E. Hemingway/

Nie ma to jak pierwsze odgłosy wiosny. Świat oferujący dobro w obfitości. Natura nieskalana ludzką logiką budzi się na nowo, by wypełnić swoją misję, o której zapewne nie ma pojęcia. Staje na posterunku, by karmić, zachwycać, inspirować. Objawienie najczystszego dobra. Dobra, które rozkwita pomimo przeciwności losu – działalności człowieka. Tak, szczęście jest tym, co przychodzi pod wieloma postaciami. Jedynie w morzu quasi zapotrzebowań, którymi jesteśmy karmieni od świtu do nocy, ginie poczucie zadowolenia – zadowolenia z trwania, z bycia obserwatorem, z możliwości podziwiania cudów, jakie natura daje nam każdej wiosny. Świat dzieli się obfitością, wierząc w dobre intencje tych, którzy czerpią z niej pełnymi garściami. O tak, otacza nas dobrobyt, wielobarwność, których z niewiadomych względów stale się obawiamy. Wierzymy w raz obraną drogę, uznając wszelkie inne rozwiązania za niewłaściwe, nie zgodne z ogólnie przyjętą tendecją lub po prostu złe. Nazwanie innego sposobu myślenia, postrzegania świata – złem – jest dość wygodnym rozwiązaniem, gdyż wówczas to my i nasza wizja, za którą dość niezgrabnie podążamy, jest tą słuszną, prawowitą opcją, za którą możemy otrzymać tuzin pozłacanych medali. Na Boga! Czy faktycznie różnorodność, którą podziwiamy w budzącej się do życia naturze, jest tym przeciw czemu należy wzniecać krucjaty? Przywiązanie do trwania w zaklętym kręgu niepodważalnych przekonań czyni nas społecznie niepełnosprawnymi. No bo jakże spojrzeć czułym, otwartym sercem na drugiego człowieka, jak mu pomóc, jak go zainspirować, gdy jedyne co mamy mu do zaoferowania to pogarda dla jego zdania, myślenia, postawy życiowej? Emanujemy przekonaniami na odległość, determinując swoje codzienne wybory. Zawsze, jedyną odpowiedzią na pytanie – „czy to wykonanie jest dobre?” – jest zadanie pytania o to co nas w nim przekonuje. Być może wysłuchanie dziesięciu interpretacji tego samego utworu pozwoli nam spojrzeć inaczej, na to początkowo kontrowersyjne wykonanie. Otaczający nas świat emanuje swoim bogactwem, podczas gdy my chcemy pozostać na wieki ubodzy. Biedni, jednak przekonani o słuszności naszych osądów, w które wierzymy, depcząc przy tym uczucia otaczających nas ludzi. Czy potrafilibyśmy powiedzieć – należy wyciąć wszystkie kwitnące bzy, bowiem według podręcznika do biologii na świecie powinny rosnąć tylko brzozy i topole? O ileż uboższe byłyby majowe wieczory bez zapachu bzu? Ileż poematów, obrazów, pieśni i piosenek nigdy by nie powstało. Jak niewiele pozostało by do podziwiania. Czy więc w jakiejkolwiek działalności artystycznej człowieka, możemy pozwolić na wykluczenie pewnych przekonań w imię chwilowej ideologii? Jak długo zakrywać będziemy oczy przed tym co istnieje obok nas? Ignorowanie światopoglądu drugiego człowieka, ignorowanie odmiennych nurtów twórczych jest jedynie zamykaniem się w małym, ciemnym pokoju, z którego po pewnym czasie, nie będzie już wyjścia. Piękno, dobro przychodzi do nas pod wieloma postaciami, więc któż może je rozpoznać? Któż pozwoli nam je nazwać, określić jako piękne i dobre? Tylko my sami! Nie opinia publiczna, nie karcący głos rodzica – tylko my możemy określać co jest dobre i piękne…

P.S. A Bóg widział, że wszystko co uczynił było bardzo dobre!