Before

Before

„W tej chwili nie myślała o niczym i o nikim, a z warg ułożonych w uśmiech popłynęły dźwięki, które w tych samych odstępach czasu, w tych samych interwałach może wydawać każdy, ale które po tysiąc razy pozostawiają was chłodnymi, a po raz tysięczny pierwszy zmuszają do drżenia i łez.” /L. Tołstoj/

Nim zabrzmi muzyka. Czas niedopowiedziany, niedoprecyzowany. Okazja do wykreowania nowego mikroświata z jego niemiłosiernie krótkim panowaniem i ulotnością. Nim zabrzmi muzyka. Perspektywa wykraczającego poza granice poznania wgłębienia się w przerażającą, cudownościami usłaną przestrzeń tworzenia. Nim zabrzmi muzyka. Dźwiękowe doprecyzowanie tchnienia unoszącego się ponad traktatowym kurzem i sprzecznościami teoretyków. Nim zabrzmi muzyka rozpoczynając ową jednorazową, fascynującą przygodę, według której zachwiane zostają zwyczajowe, utarte reguły postępowania i odtwarzania. Co się dzieje nim zabrzmi muzyka?

Choć mogłoby się zdawać, że w nomenklaturze wykonawczej, interpretacja oznacza zbiór zasad i wytycznych według których daną substancję dźwiękową należy zaprezentować, to w perspektywie artystycznej stanowi ona rodzaj namacalnego doświadczania, wyczuwania niuansowości każdego najmniejszego detalu dzieła. Jak w rozmowie z przedstawicielem naszego gatunku – poza mową, często bełkotliwą i bezsensowną – czerpiemy informacje, impulsy z przekazu pozawerbalnego – spojrzenia, gestykulacji, ze sposoby bycia. Czuły obserwator podświadomie czuje aurę spotkanego i na wylot przenika jego intencje. Doskonale potrzebę ukoloryzowania, ożywienia, tchnienia ducha w opowiadaną historię prezentuje przed muzykami literatura. Pisarz przeprowadzając nas przez nieokiełznane morze wyobraźni, przez cudowności wyimaginowanego świata poprzez sposób prowadzenia opisów nakierowuje naszą emocjonalną fantasmagorię na wszelkie niuanse realnego odczuwania. Opis przeżyć wewnętrznych bohatera, dzięki któremu możemy spojrzeć na świat jego oczami. Opis przyrody poprzez który otrzymujemy nie tylko przestrzenne rozlokowanie dla naszych zwizualizowanych mikrokosmosów, lecz także symbolikę, znaczenie podziwianej przestrzeni – usytuowanie nas w bezkresnościach wieczornego, czerwcowego tchnienia rozczula naszą wyobraźnię, przyciągając niewyjaśnione, niedoprecyzowane wspomnienia z czasów, gdy czerwcowe wieczory miały swe znaczenie, swój ciężar gatunkowy – stawały się celem samym w sobie, a ich doświadczanie zdawało się być największym szczęściem rozczulonego obserwatora. Wreszcie opis sytuacyjny poszerzający ekstremalnie spektrum odczuwania naszego współtworzonego, fantasmagorycznego świata.

Nim zabrzmi muzyka – muzyk, wykonawca – musi stać się muzyką, W całym wielkim projekcie jakim jest wykonanie, stopniowo zanika perspektywa konieczności, przymusowych rozwiązań, zasad i reguł wątpliwie rządzących danym wycinkiem czasu historycznego, w który ów utwór wpisany jest nie z własnej winy, a ze sposobu katalogowania, liczenia minut, lat, epok przez człowieka. Wiedza zamienia się w poznanie, a ono nie znosi krępującego gorsetu dyktującego odczuwającemu co i jak, w jakim natężeniu ma czuć. Zmysłowe doznawanie następujących po sobie tonów przenosi interpretatora na zupełnie inną orbitę kreatywności i wrażliwości. Nie istnieje już dzieło, kompozytor, wykonawca, wiedza, słuchacz, czas – wszystko spaja synergetyczna wieź rodząca się nie z samego zrozumienia, a z głębokiego doświadczenia, poznania, zasłuchania. Wówczas wykonawca uwalnia się od konieczności decydowania na ile wyprowadzić frazowanie rubato, jakim niuansem artykulacyjnym się posłużyć lub jaka temperatura dynamiczna byłaby właściwa w danym momencie. Słuchając – tworzy od nowa, pomijając proces myślowy, który stawia tylko niechciane granice.

Cisza. Świadome skierowanie swojej uwagi na to czego doznaję w danej chwili. Uważność. Nim zabrzmi muzyka musi pojawić się człowiek obecny w danej chwili, w danym momencie. Zanurzony w dźwiękach swej opowieści