16 Paź Beauty of
„Przyjemność jaką znajduję w pięknie przypomina zatem dar, ofiarowywany przeze mnie danemu przedmiotowi, który z kolei jest darem dla mnie. W tym aspekcie przypomina ona przyjemność jakiej ludzie doświadczają w gronie przyjaciół.” /R. Scruton, „Piękno”/
Czułość jest tym ogniwem komunikacji międzyludzkiej, które z niebywałą mocą reorganizuje przestrzeń społecznego porozumienia. Nicią niepostrzeżenie przetykającą się między programowymi uprzedzeniami, niechęcią, niewiarą, a potencjałem spełnienia, drzemiącym w tej jednej, empatycznej myśli, że wszyscy bierzemy się z ziemi – matki – Bogini Piękna. Czułość. To zadziwiające, że bywa zawstydzająca. To przedziwne, że traktuje się ją pobłażliwie. Czułość. To pierwsza poznana reakcja – tuż po narodzinach, gdy wita nas cały świat, zawstydzony naszą bezbronnością.
Być może czułość to bezbronność. W końcu jest to rodzaj tkliwości obcy nadmiernie asertywnej cywilizacji zachodu. W modernistycznej koncepcji przemijania, percepcja zmiany, odchodzenia, niewytłumaczalności zepchnięta została na plan dalszy, w perspektywę „kreowania nowych pokoleń”, a więc w przestrzeń poza mną, przestrzeń duchowo niedostępną, odległą. W miejsce poza obecnością. Gdy przyjmiemy takie kryterium dla twórczej działalności człowieka, wówczas rzeczywiście nadmierna emocjonalność, czułość okaże się słabością. Pewna predyspozycja bowiem do ponadprzeciętnego zaangażowania emocjonalnego w dzieło, na każdym etapie jego egzystencji (tworzenie-wykonanie-percepcja) stawia na planie dalszym, marginalnym ową modernistyczną manierę stwarzania wrażenia bycia nowatorskim. Czułość wraz ze Scrutonowską koncepcją Piękna jako doświadczania przyjacielskiej obecności, wyrasta z zupełnie innej potrzeby, z praemocji jaką odczuwa istota empatyczna.
W muzyce czułość przejawia się we wskazówkach kompozytorskich, w każdym amoroso, affettuoso, dolce, dolcissimo, con amore…choć to tylko didaskalia dla tych mniej spostrzegawczych wykonawców, bo dźwięki, frazy, barwy, ożywiają zupełnie inne istoty. Muzyczna czułość wykonawcza wiąże się przede wszystkim z dotykiem – czule wydobywam dźwięk, świadomie go stwarzając, napawając się jego natężeniem oraz z niesamowitym pietyzmem unosząc jego trwanie albo ku kolejnej nucie, albo ku ciszy. Czułość to zachwianie narracji czysto rozumowej, która w schematach chciałaby widzieć tylko skale, rytmy, czas do wypełnienia, ewentualnie epokę i styl. To wrażliwość na ludzką potrzebę piękna, które mimo swej subiektywności, jest dobrem pozwalającym na szeroko zakreślone działanie naprawiania uważności w świecie.
Ta Scrutonowska koncepcja przyjaciela, jakim może być dzieło sztuki, jest czymś co ujmuje kwintesencję różnych potrzeb artystycznych – twórcy – wykonawcy – odbiorcy. Dobrze by było, gdyby twórca pamiętał o tym, że w dźwiękach jego odbiorca poszukuje ekstremalnie zakamuflowanych duchowych dywagacji, których tajemnice powierzyć może tylko przyjacielowi – pięknej muzyce. Przyjemność przecież, wiąże się w dużej mierze z fascynującym zjawiskiem „poza czasowości”, w którym percepcja czasu zostaje zachwiana przez zadziwiający brak jego postrzegania jako czynnika formotwórczego, gdyż czas… również bywa czułym, gdy mu się tylko na to pozwoli…