16 Lut Ascoltare
Słuchanie to prawdziwa sztuka. Sztuka na wymarciu. Kto ma uszy niechaj słucha. Cudownie jest słyszeć. Nie definiować, kategoryzować. Cudownie jest słyszeć będąc wolnym od ograniczeń rozumu. Aktywne słuchanie to umiejętność, której raczej się nas nie uczy, a która rozwiązuje wiele nieporozumień i czyni nas szczęśliwszymi. Naukowcy mówią, aż o czterech poziomach słuchania – kosmetycznym – to tu gdzie rejestrujemy tylko fale dźwiękowe, ale… myślami jesteśmy gdzieś indziej. Kolejny poziom to tzw.słuchanie konwersacyjne w którym angażujemy się w proces słuchania będąc obecnym tu i teraz. Jednak tym co najbardziej interesuje i intryguje to poziomy słuchania aktywnego i głębokiego czyli takie w których nasze zaangażowanie jest na tyle duże, że znika podział na mówiącego i słuchającego. Komunikujemy się na wyższym, „oczyszczonym” poziomie. Cudownie jest słyszeć. Tylko jak, gdy wszystko wokół zagłusza w nas tą potrzebę? Budujemy wokół siebie dźwiękoszczelne bariery, które chronią nas przed napływem niepożądanych informacji. I jak tu się wtedy komunikować? Jaki wpływ ma na nas druga osoba skoro bardziej zajmuje nas przygotowywanie odpowiedzi, osądzanie, porównywanie, domyślanie się, czy filtrowanie a więc słuchanie wybiórcze. To na jakim poziomie emocjonalnym jesteśmy decyduje o tym co i jak słyszymy. Bo nie wszyscy słyszą to samo tak samo. Chcielibyśmy mieć szybką receptę na wszystko, bez wnikliwej diagnozy. No cóż to nic dziwnego. W świecie nastrojonym na vivace presto con accerelando w dynamice forte fortissimo, pochylenie się nad mało ważnym problemem, a czasem nawet rozłożenie rąk w geście niemocy wydaje się takie groteskowe. Jako mówcy- jako wykonawcy – nie mamy wpływu na to czy ziarno padnie na skały czy na żyzną glebę i wyda plon. To już zależy od słuchacza, kompana, odbiorcy. Na jego sposób odbierania wpływu nie mamy i mieć nie będziemy. Nihilizm? Nie sądzę. Raczej akceptacja. Słuchanie wiąże się przecież z koniecznością wyciszenia myśli, wyjścia z obszaru ego, a za to odpowiada każdy samodzielnie. Choć w esencjonalnie wykonanej muzyce drzemie pewna dawka hipnotyzującej dawki energii zza światów, o czym świadczą fascynujące opisy publicznych występów Haendla czy Liszta, to przecież oporny umysł nie będzie w stanie przyjąć tego co sam zanegował. Gdyby w szkole uczyć słuchania. Słuchania drugiego człowieka, prawdziwie zaangażowanego słuchania muzyki, słuchania siebie… oj marzy mi się taka utopia! Społeczeństwo otwarte na taką prawdziwą wymianę, bez uprzedzeń, bez założeń, miało by możliwość zjednoczenia, komunikowania się bez tego złudnego przekonania wygrany-przegrany. Szkoła słuchania zaczyna się od lekcji odrzucania wszystkich przekonań, bowiem to one pozycjonują nasz odbiór, nakładają interpretację na to co jest tylko czystym przekazem. Ten złudny dualizm wykrzywia naszą wewnętrzną rzeczywistość odbierając zdolność bycia tu i teraz. Pogrążamy się w myślach, raz nabranych przekonaniach i nic już nie jest w stanie wyrwać nas z tego snu na jawie. Powiedz mi jak słuchasz, a powiem Ci jakim jesteś człowiekiem. Siadając w wygodnym filharmonicznym, operowym, teatralnym fotelu odrzuć potrzebę oceniania, odrzuć przyzwyczajenie jakim jest „raz nabyta interpretacja”. Słuchając drugiego człowieka nie obmyślaj strategii, nie przygotowuj odpowiedzi, nie oceniaj. Słuchaj. Słuchanie jest balsamem dla duszy.