Angst

Angst

Dzień jak co dzień. 6 o’clock. Budzik. Wschód słońca. Budzik. Miauczenie wygłodniałego kota. Budzik. No dobra. Pobudka. Jogging. Shower. Colazione. Informationen. Cafe. Szybko bo się spóźnię. Das Auto. Traffic jam. Fragmenty „Patetycznej” Czajkowskiego w porannym radio. Ale ładne kamienice. No teraz to już na pewno nie zdążę. Mmmm niezłe wykonanie- ciekawe kto gra. Ok, tylko 5 minut spóźnienia. Praca- Lunch- Bach- XV- wieczne kamienice- Telewizja informacyjna- Fast Food- Rembrandt- Kawa- Mozart (koniecznie)- Beer- Newsy- Audycja o nowej zabudowie w centrum Miasta. No … i tu jest się czym popisać. Ostre słowa padają po obu stronach barykady. Jako umysł raczej humanistyczny stoję z boku i słucham racji. Nie, nie- trudno mnie przekonać- decyzję podejmę po kilku dniach, miesiącah, latach. Ten temat co jakiś czas atakuje mnie na portalach społecznościowych, lub w kręgach znajomych, przy zwykłych spotkaniach (takich w których omija się politykę, żeby wieczór nie upłynął pod znakiem agitacji). Doktor Freud miałby wiele do powiedzenia o kondycji estetycznej człowieka XXI wieku. Chyba żadna epoka, nie miała aż tak trudnego ideologicznego początku. Nikt, nigdy, z takim pietyzmem, a nieraz i fanatyzmem nie dbał o odbudowę zabytków sprzed setek lat, zniszczonych podczas II wojny światowej. Poczucie oszukania przez nowoczesność, ukrytą pod socrealistycznym gigantyzmem, odziedziczyliśmy po rodzicach w całej nieufnej rozciągłości. Wszystko co „nowe” budzi skrajnie negatywne emocje. Staje się symbolem degrengolady, upadku cywilizacji, braku prawdziwej pomysłowości etc. Chcielibyśmy wciaż budować pięknie zdobione, pozłacane kamienice, z rzeźbionymi fasadami, romantycznymi przedprożami i całym tym arystokratyczno- mieszczańskim pompatyzmem. Chcielibyśmy wciąż słuchać Mozarta, Bacha i Beethovena, na instrumentach z epoki, w strojach z epoki. Tylko dla kogo? Kamienice dla Janka, który w nowiuśkich Nike’ach ze smartfonem, biegnie oglądać kolejny sezon ulubionego serialu. Bach, w długich, białych rajtuzach, dla Elki, co wystrojona w jeansy i piękne stylowe glany, przyszła na wydarzenie z fb. Jeszcze nigdy, w żadnej epoce, sztuka wyższa, tak bardzo nie oddalała się od dnia dzisiejszego. Od codzienności, rzeczywistości. Te dwa światy stworzyliśmy w nadziei, że powstrzymując rozwój, zachowamy pewne sacrum dla „odwiecznego piękna”. Nie pozwolimy przekroczyć pewnym emocjom, i zachowaniom, wyższego progu egzystencjalizmu. Smutna to diagnoza, bo wynika z niej więcej depresyjnych wniosków. Skoro tylko to co dawne jest ważne, wartościowe i godne uwagi, to czym jest nasza codzienność? Nasze życie jest dodatkiem do wzniosłych pomników historii, czy sztuka jest mało ważną ozdobą w podniosłych chwilach? Jedna i druga wersja jest mi zupełnie obca. Totalnie wynaturza istotę twórczości i pokorę wobec spuścizny minionych epok. Ta wyuczona kalka patrzenia na świat, w swej naiwności nie zauważa, że przecież obok gotyckiej Katedry, stoi barokowa kamienica, a za nią klasycystyczny park, zwieńczony fenomenalną, okazałą secesyjną budowlą. Miasto złożone z miliona cudownych historii. W muzyce na szczęście jest inaczej. Postmodernizm pozwala nam wykorzystywać i doceniać osiągnięcia wielkich twórców, nie krępując przy tym naszego języka. Z niecierpliwością czekam na nową część Gdańska, w samym sercu Miasta- na zakończenie inwestycji na Wyspie Spichrzów- Wyspie, która stale przypominała o tragedii roku 1945. Wyspa Strachów zacznie tętnić życiem jak przystało na europejskie Miasto w XXI wieku.